Wednesday 18 March 2015

Druga część bajki "Złoduria"

Obiecana druga część bajki "Złoduria". Z cyklu "Wyjęte z szuflady".
How I promised I have for u second part of my fairytale "Złoduria". From the cycle "Taken from the drawer".
Złoduria - część 2
***
Pod chatkę dziadka Kirion dotarł bardzo szybko. Wbiegł przez wejściowe drzwi cały zasapany, Dziadek czekał na niego w kuchni z filiżankami herbaty.
- Usiądź chłopcze – powiedział zatroskanym głosem Dziadek Kiriona, który był dość wysokim postawnym człowiekiem.
- Dziadku, to straszne co dzieje się w krainie – Kirion usiadł naprzeciw i wypijając do połowy herbatę ze szczegółami opowiedział wszystko to, co zobaczył. Dziadek Kiriona zmarszczył brwi, poprawił nieco okulary i zaczął rozmyślać.
- Jest jeden sposób, by pokonać czarną magię Stefania, drogi Kirionie. Nad Złodurią ciąży klątwa, którą rzucił, gdy tylko udało mu się mnie wygnać – powiedział poważnym tonem Dziadek Kiriona.
- Klątwa?
- Tak, mój chłopcze. Pokażę ci coś, a wtedy zrozumiesz co należy zrobić.
- Dobrze dziadku – odpowiedział Kirion.
Dziadek Kiriona poszedł do sypialni i z dębowej szuflady wyjął starą skórzaną książkę, którą potem przyniósł Kirionowi.
- Proszę, przeczytaj to – powiedział otwierając książkę w połowie, wskazując młodzieńcowi wiersz.
Kirion spojrzał uważnie na żółkniejące kartki i zaczął czytać.
Gdy noc nadejdzie niespodziewanie
i usłyszysz jej wołanie.
Zamknij umysł na tę magię,.
ona jego właśnie pragnie.
Otwórz serce do dobrego,
nawracając wtem ślepego.
Wystaw rękę ku pomocy,
odrzucając trik przemocy.
Witaj radości, witaj miła!
To jest twoja wielka chwila.
Zamieć kurz nienawiści,
niech się twoja wola ziści.
Witaj radości, witaj miła!
To jest twoja wielka chwila.
Zasiej miłość, zasiej kwiaty,
rozwiej piękna aromaty.
Niech tu uśmiech wtem zagości,
bez bólu i ciemności.
Rozbij wszystkie te kamienie,
których dusz są więzieniem.
Oddaj wszystkim całą siłę,
by zapomnieli o mogile.
Witaj radości, witaj miła!
To jest twoja wielka chwila.
- Dziadku! Już wiem, co powinienem zrobić! – powiedział uradowany Kirion – wiedziałem, że dobrze zrobiłem przyjeżdżając do ciebie po radę.
- Cieszę się, Kirionie. A teraz wracaj do Złodurii, masz tam misję to wykonania – odrzekł Dziadek z pewnością w głosie.
- Tak zrobię! Już wszystko wiem Dziadku, dziękuję!
Kirion dopił swoją herbatę i pożegnał się z dziadkiem. Od razu ruszył z powrotem do Złodurii. Był bardzo pewny siebie, po drodze nucił słowa pieśni z książki Dziadka, by dodać sobie więcej sił i odwagi.
***
Kirion szedł właśnie środkiem targu, kiedy zobaczył bezdomnego, poszarpanego mieszkańca krainy. Wszyscy mijali go nawet nie patrząc w jego stronę. Bezdomny był głodny, ubrany w znoszoną koszulę i
podarte spodnie, a jego buty miały duże dziury na podeszwach. Jego skóra przypominała pożółkły, brudny papier. Kiriona rozczulił widok bezdomnego. Pomyślał, że pomagając mu spełni słowa pieśni, którą nadal nucił. Podszedł do biedaka i rzekł do niego miłym głosem:
- Witaj, jak się nazywasz starcze?
- Mirion – odpowiedział bezdomny. W jego głosie można było wyczuć zdziwienie. Zachowanie Kiriona nie było codziennością dla mieszkańców.
- Widzę, że jesteś głodny. Proszę, weź to, a na pewno twój głód zaniknie – powiedział Kirion, wyciągając kilka małych serowych bułeczek z kieszeni palta – przyniosę ci też czyste ubranie z mojego powozu i dam kawałek mydła, abyś mógł się umyć.
- Dziękuję, niech Bóg ci wynagrodzi młodzieńcze – odpowiedział starzec.
Bezdomnego wzruszyło zachowanie Kiriona, po
jego policzkach spływały łzy, a oczy zabłyszczały radością, jakiej dawno nie widziano w Złodurii. Mieszkańcy zaczęli zatrzymywać się wokół Kiriona i starca, tworząc krąg. W ich sercach zaczęło coś pękać. Budziła się w nich wrażliwość, która uśpiona była przez prawie dwieście lat. Niektórzy zaczęli się uśmiechać, inni przynosić kosze z jedzeniem, a jeszcze inni gratulować i bić brawo Kirionowi. W tłumie dało się usłyszeć szepty, że nadszedł wybawiciel Złodurii. Pojawiły się żwawe rozmowy, śmiechy, znów mieszkańcy byli dla siebie życzliwi. Jakby iskra życia znów zaczęła płonąć. Nagle zaczęło dziać się coś bardziej niesamowitego. Powoli zanikała mgła, która okrywała krainę, powracały nawet kolory budynków, traw i kwiatów. Kiriona ucieszyło to, co widział. Zrozumiał, że tylko dobro potrafi zmieniać świat. Młodzieniec obejrzał się dookoła siebie, dostrzegł, że nie wszystko jest jeszcze tak, jak być powinno. Zauważył, że nadal nie świeciło słońce na niebie, a uwięzione nimfy i inne stwory wciąż są w lochach w zamku Stefania. Tak przejął się radością powracającą do Złodurii, iż zapomniał o zniewolonych mieszkańcach, jeźdźcach i złym czarodzieju. Miał wracać właśnie do swojej bryczki i wyruszyć w stronę zamku Stefania, kiedy usłyszał zbliżający się stukot końskich kopyt. To jeźdźcy czarodzieja wyruszyli z zamku, zobaczyć co się dzieje, widząc, że kraina nabiera kolorów. Na jednym z koni jechał nawet sam rozwścieczony Stefanio.
- Co się tutaj dzieje – krzyknął złowrogim głosem Czarodziej, zsiadając z konia przy jednym ze straganów.
Przerażony tłum na widok Stefania i jego jeźdźców zaczął uciekać jak najszybciej do swoich domostw. Zostało tylko kilku odważnych, bezdomny starzec i Kirion.
- Powraca dobro – odpowiedział odważnie Kirion.
- A ty kim jesteś młodzieńcze, że śmiesz występować przeciwko mnie?
- Jestem Kiron, wnuk Diriona, dawnego króla Dobrolandii i przybyłem tutaj, aby w krainie znów zagościły spokój i radość.
- Nie rozśmieszaj mnie młodzieńcze, nikt nigdy nie dał rady mnie pokonać. Lepiej wracaj do swojego dziadka, póki nie wrzuciłem cię do moich lochów – zaśmiał się Stefanio. – Nawet jeśli na chwilę wprowadziłeś dobro, nie znaczy to, że wygrałeś, młodzieńcze. Jestem silnym czarnoksiężnikiem i jednym pociągnięciem mojej różdżki mogę zamienić cię w co tylko chce!
Jednak Kirion nie miał zamiaru dać za wygraną. Słowa Stefania nie zrobiły na nim wrażenia, nie wzbudziły strachu. Kirion gotowy był do walki z Czarodziejem i to za wszelką cenę, jednak wiedział, że nie przemocą osiąga się zwycięstwo a miłością. Dlatego, rzekł do Stefania te oto słowa:
- Wiem, że nigdy nie zaznałeś miłości, nie poczułeś czym jest przyjaźń, a twoje serce jest jak kamień. Wiem, że jeśli dalej żyć będziesz w ciemności, mroku i w ramionach zła, stracisz okazję, by poczuć coś naprawdę wspaniałego. Dlatego spójrz na to, co zrobiłem, jak pięknie kraina zaczyna tętnić życiem, jak mieszkańcy zaczynają być dla siebie mili – to takie piękne, nie sadzisz?
- Nie zamydlisz mi oczu, młodzieńcze! Nie ze mną te numery! – krzyknął Stefanio.
- Nie chce z tobą walczyć Czarodzieju, chciałbym się z tobą zaprzyjaźnić. Abyś zrozumiał, co naprawdę daje szczęście i sprawia, że świat staje się wspaniałym!
Stefania zaskoczyły słowa Kiriona i szczerość z jaką je wypowiadał. Nikt nigdy nie mówił mu nic takiego, nie próbował się zaprzyjaźnić. Od zawsze wszyscy bali się go i uciekali od niego jak najdalej. Powoli w jego sercu zaczęło dziać się coś dziwnego, czego nie rozumiał. Poczuł lekkie ciepło, przed którym starał się bronić.
- Zamilcz, zamilcz! – nadal krzyczał w stronę Kiriona – ja kocham swój mrok, nie potrzebuje żadnej mi mi mi miłości.
- Potrzebujesz, każdy potrzebuje. Możesz zostać moim przyjacielem, bylibyśmy nierozłączni jak bracia.
- Nie! – Stefanio zrozumiał, że jego serce zaczyna mięknąć, a do oczu zaczęły napływać mu łzy. Wiedział, że Kirion odkrył jego tajemnice. Miał rację. Stefaniowi brakowało uczuć i kogoś z kim mógłby dzielić chwile. Jednak bał się z kimś zaprzyjaźnić, i nadal bał się odrzucenia, dlatego z zazdrości chciał odebrać miłość innym.
- Czarodzieju. Pozwól mi być Twoim przyjacielem. I razem przywróćmy krainie jej dawny wygląd.
- Nie, mówisz tak tylko, aby zamydlić mi oczy i potem zranić jak wszyscy – Stefanio jeszcze bardziej się rozpłakał.
- Drogi Czarodzieju, jeśli przyjaźń jest szczera i prawdziwa, przyjaciele kochają siebie nawzajem takich jacy są. Proszę Czarodzieju, uwolnij nimfy i resztę stworzeń z lochów i przywróć resztę krainy do życia.
- Naprawdę? Mówisz poważnie, Kirionie.
- Tak, Czarodzieju.
Obaj wpadli sobie w ramiona, mieszkańcy na ten widok wyszli ze swoich domów i w okrzykach radości również skakali sobie do ramion. Czterej jeźdźcy zamienili się w żołnierzy, którzy mieli od teraz bronić dobra w kraine. Złoduria znów zamieniła się w Dobrolandię, mrok i zło zaczęło znikać już na zawsze. Zniknęły też cierniowe bransoletki. Zastąpiły je plecione ze stokrotek i niezapominajek, aby mieszkańcy nigdy nie zapomnieli już o miłości. Powróciły też nad jezioro zniewolone nimfy i inne więzione stwory. Udało się również wskrzesić słońce, które znów ogrzewało krainę, kołysząc się przy tym radośnie z uśmiechem, nucąc żwawe piosenki. Handlarze coraz częściej odwiedzali Dobrolandię, dzięki czemu powrócił dostatek a Pan Eduardo mógł wszystkie winogrona z plantacji przeznaczać na swój bar i pyszny winogronowy sok. Serce Stefania napełniło się radością. Poczuł się odmieniony. Już nie chciał siać zła i odbierać szczęścia innym, wręcz przeciwnie, chciał dzielić się nim z mieszkańcami. Był potężnym czarodziejem, ale też samotnym i bardzo smutnym człowiekiem, który potrzebował odrobiny ciepła, by pokazać jaki jest naprawdę. Kilka dni później powrócił do Dobroladnii dziadek Kiriona, jednak nie chciał już wracać na tron. Postanowił dać szansę Czarodziejowi, by na nowo budował krainę i dbał, by kwitła w niej miłość.
***
Tak oto kończy się historia o niezwykłej krainie i jej mieszkańcach. Pamiętajcie kochani o młodym i dzielnym Kirionie, o odmienionym Czarodzieju i pierożkach sprzedawanych w barze Pana Eduarda i odwiedzajcie krainę, by razem z jej mieszka-ńcami podziwiać krajobrazy Dobrolandii i pić najlepszy sok z winogron. Pamiętajcie też, aby przez świat iść pełnym dobra i miłości, bo tylko one pozwalają, by wszystko mieniło się kolorami.
Dobranoc kochani.
Ilustracja: Waldek Wasilewski

No comments:

Post a Comment

Wyszukaj/Search it